Spowiedź kupczyka
Nigdy bym się nie spodziewał, że wstęp będzie dla mnie najtrudniejszym
do napisania fragmentem tej książki. Zostawiłem sobie to zadanie na
koniec i chyba trema mnie paraliżuje. Może gdybym pisał o kimś, kogo
znam od lat, czyją twórczość znam na pamięć i ta osoba nie byłaby w
stanie przede mną nic ukryć, to bym nie miał powodu do paniki. Problem w
tym, że osobiście Grzegorza Kupczyka poznałem na miesiąc przed
rozpoczęciem prac nad książką, którą on sam mi zaproponował.
Nie mogę powiedzieć, że w ogóle nie znałem jego artystycznych dokonań,
ale też nigdy nie miałem w domu płyt Turbo i Ceti. Pewnie dlatego, że w
ogóle nie słucham heavy metalu. Cała ta książka jest dziełem przypadku.
Podczas prac nad ?Archiwum Polskiego Rocka? napisałem do Grzegorza z
prośbą o pomoc przy zbieraniu danych na jego temat. Dość szybko odpisał,
a po dłuższej wymianie meili spytał, czy nie znam kogoś, kto mógłby
opisać jego biografię artystyczną. Uznałem, że mógłbym to być ja. Byłem
po lekturze biografii Tadeusza Nalepy, napisanej w stylu ''wywiad -
rzeka'' i podobną stylistykę zaproponowałem. Przecież nie znałem
człowieka i musiałem go ostro przepytać, żeby nie pisać głupot.
Odpowiedzialność za pisanie prawdy spadła automatycznie na Grzegorza, a
mi pozostało słuchać i notować.