W czepku urodzony
...Na piętrze stara kobieta bez ciekawości przypatrywała się dziecku i tchórzliwie skurczonemu psu. Co roku wyraja się na ulicę mnós two nowych dzieci, raczkują wśród pomyj, przewracają się w nigdy nie wysychające błoto, a potem znikają nie wiadomo gdzie. Może wyra stają i odchodzą, a może wynoszą je w czterech deskach na przykościelny cmentarzyk. Kto by tam sobie zawracał głowę myśleniem o ich losach? Fragment