Kapitan Trevelyan leżał na środku, twarzą do podłogi. Ręce miał szeroko rozrzucone. W pokoju panował bałagan: szuflady powyciągano z biurka, papiery poniewierały się na podłodze. Na ramie oszklonych drzwi, przez które weszli, widać było przy zamku ślady włamania. Obok kapitana leżał gruby na dwa cale wałek ciasno zwiniętego zielonego sukna.