Mój przyjaciel zdrajca
?Chcesz mnie opisać jako zdrajcę, zrób to, chcesz przyznać rację mojej
najbardziej dramatycznej decyzji życiowej, będę się tylko cieszył? ?
mówi podczas pierwszego spotkania w 2002 roku Ryszard Kukliński. Stawia
przy tym tylko jeden warunek: książka może się ukazać dopiero po jego
śmierci.
Maria Nurowska uważnie słucha, pyta i patrzy na tego niewysokiego
mężczyznę, którego życie było bardziej fascynujące niż jakakolwiek
literacka fikcja.
?Freedom Fighter? ? jak nazwali go Amerykanie ? lubił pracować w nocy. W
Sztabie Generalnym panowała wtedy cisza i spokój, a on w mroku widział
dalej i ostrzej. Chwilami czuł się jak Konrad na szczycie Mont Blanc,
gdy z pełną jasnością uświadamiał sobie, że w przypadku inwazji wojsk
radzieckich na Zachód, Polska będzie pierwszym miejscem, które NATO
wyznaczy jako cel nuklearnego ataku. Dlatego w 1972 roku podjął próbę
nawiązania kontaktu z przedstawicielami armii amerykańskiej i kilka
miesięcy później rozpoczął z nimi współpracę. By chronić żonę,
przeobraził się w amanta i uwodziciela. Wiedział, że kobiety zawsze
stanowiły najlepsze alibi.
Zanim jednak zaczął prowadzić tę niebezpieczną grę, w której ważyły się
losy całego narodu, był zwykłym chłopcem, który wstąpił do szkoły
oficerskiej, dostał we Wrocławiu mieszkanie tak duże, że można by po nim
jeździć na wrotkach, zakochał się w chudej dziewczynce w niebieskiej
sukience, która grała na rozstrojonym pianinie.
Kukliński opowiada też o swojej miłości do żeglarstwa, ulubionej
pigwówce, dramatycznej ucieczce z PRL-u, nietypowej wojnie z myszami,
stracie dwóch synów?