Dzienniki 1951-1965. Tom 1
Dla narodu zepchniętego w otchłań klęski i rozpaczy najważniejsze było ocalenie nadziei. Nadziei, że to wszystko, co wokół siebie wi dzimy, nie jest ustanowione ostatecznie i raz na zawsze. [?] Nadzieja nie oznaczała więc biernego czekania. Zobowiązywała do tego, b y między biegunami postaw skrajnych, rodzących się pod wpływem zwątpienia w polskim społeczeństwie, mozolnie szukać właściwej drogi. [?] Przypływem nadziei stał się październik 1956 r., od którego właśnie prezentowany dziś ?Dziennik? rozpoczynam. Tym razem ? wraz z pojawieniem się w ZSRR procesów destalinizacji ? zmiany w naszym kraju uzyskały mocniejszą bazę. Po XX Zjeździe KPZR w Moskwie, p o śmierci Bieruta i rozruchach poznańskich klasy robotniczej wezbrała w sercach Polaków nadzieja, iż mimo wszystko, historia staje s ię naszym sprzymierzeńcem. Ugruntowała się w nas ona na tyle, że nawet kolejne zawody i niepowodzenia za rządów Gomułki nie zdołały jej już zgasić.