Dziennik pisany później
Z Dziennika pisanego później:
''Jadąc przez Banja Lukę, rozmyślałem o niej. Wśród, ruin, grobów i pól
minowych. Rozmyślałem o tym, jak leży na wznak między Wschodem a
Zachodem. Leniwa i senna. W tych nieśmiertelnych brzózkach. Na piachu.
Dłubie nosie, kręci kulki i marzy o własnym losie. O przyszłym
zamążpójściu, o dawnych gwałtach albo że pójdzie do klasztoru. W Banja
Luce o tym myślę, gdy pada deszcz i szukam wylotówki na Chorwację, na
Węgry, bo już wracam. Myślę o niej w Jajcu i myślę w Travniku. Jak się
czasami przewraca na bok w tych wiekuistych brzózkach, w tych piaskach
wieczystych, wspiera na łokciu i patrzy na widnokrąg, gdzie się podnoszą
pokusy wielkich miast, brylantowe wieżowce, chorągwie z pięknymi herbami
firm globalnych i gdzie światło lucyferycznie odbija się od chmur,
składając w obcojęzyczne napisy głoszące chwałę nadchodzącego
wyzwolenia, które niczym bezlitosna fala zatopi stare, a ocali nowe. Za
to ją kocham. Za to patrzenie. Za to leżenie na boku. I sobie obiecuję,
że jak tylko wrócę z tych beznadziejnych Bałkanów, to ją zaraz opiszę.
Kilometr po kilometrze, hektar po hektarze, gmina po gminie, wymieniając
te wszystkie nazwy jak zaklęcia, jak modlitwy, jak litanie, arko
przymierza, domie złoty, wieżo z kości gdzieś koło Małkini, gdzieś koło
Bełżca''.