Drogi i bezdroża
Macie się ubrać i wyjść na drogę, tam czekają na was przygotowane sanie. Ojciec pobladł, usiadł i nie mógł się ruszyć. Dopiero chłop cy włożyli na niego futerko i pomogli mu wyjść. Wujek Suski zwrócił uwagę, że dzieci nie jadły śniadania, bo chleb był przecież jesz cze w piecu i że tak nie można traktować ludzi. - Dobrze, dobrze, idźcie już sobie, idźcie. Tam gdzie was zawiozą, mają dużo chleba, to was nakarmią, a tu jest nasza ziemia i nasz chleb. No i wyszła z domu rodzina jak święci tureccy. Jedynie wu-jenka miała trochę oleju w głowie, bo z łóżka zabrała pościel i z szafy trochę ubrań i bielizny, przynajmniej z tego pokoju gdzie ich trzymali. Hela ch ciała wyjść do ubikacji, ale i na to jej nie pozwolono. Raptem okazało się, że to oni są właścicielami wszystkiego, bo tu będzie Ukr aina, a co na ukraińskiej ziemi, to do nich należy. Na saniach usadowiono Byrskiego z żoną i dwiema najmłodszymi córkami, a reszta s zła piechotą w pobliżu sań. Z przodu i z tyłu kawalkady jechali uzbrojeni ruscy żołnierze, na każdych saniach jako woźnica siedział Ukrainiec. Żegnaj domu miły i ziemio, która nas karmiłaś, zaczęła się krzyżowa pielgrzymka.